Berlin szalony
Nieplanowany, spontaniczny, na wariackich papierach, jedynie na weekend.
Absolutnie wspaniały!
Wyjazdy bez planu mają w sobie potężną moc przez brak czasu, żeby zbudować oczekiwania. Ma się otwarty umysł niespętany różnymi turystycznymi powinnościami.
Z racji istoty takich wyjazdów, nie da się ich zaplanować. Zdarzają się po prostu. Jak podarunek od wszechświata.
I nam zdarzył się Berlin. Z dwoma przystankami - w Łodzi i w Poznaniu, które okazały się równie ważne, jak główny cel wyprawy.
W Berlinie odwiedziliśmy moje ukochane C/O Berlin, gdzie zobaczyliśmy niezwykłe wystawy fotograficzne, pojechaliśmy też do uroczego muzeum Georga Kolbe na przepiękną wystawę modernisty i surrealisty Hansa Arpa. Potem włóczyliśmy się po mieście, a ja pokazałam moim bliskim "moje" zakątki, które odkryłam na samotnej berlińskiej wyprawie w styczniu. Dzielenie się nimi sprawiło mi dziką przyjemność.
Dzieci (jak zwykle) okazały się wytrawnymi piechurami, ciekawymi świata dookoła. Słuchały naszych opowieści, zadawały pytania, a Zosi niezwykłą frajdę sprawiało metro :-) Cała nasza czwórka w symbiozie płynęła przez berlińskie ulice.
Wróciliśmy nieziemsko zmęczeni i nieziemsko zadowoleni. A ja jeszcze bardziej lubię Berlin.
A Wam zdarzają się spontaniczne podróże - małe lub duże? Lubicie wszystko zaplanować, czy wręcz przeciwnie - ryzkujecie podróżniczo?
Nasze większe wyprawy są zazwyczaj jakoś tam zaplanowane, ale takie wypady dają mi niesamowitą satysfakcję.
P.S. A TU, TU i TU możecie zobaczyć, jak mi było w Berlinie w styczniu.