Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mazury. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mazury. Pokaż wszystkie posty
Fruzia

Fruzia


W święta tam gdzie zwykle. W Zawadach Oleckich u pani Ani i pana Roberta.
Ale tym razem z...psem.
Tak, tak - mamy nowego domownika!
MANUEla - sesja modowa

MANUEla - sesja modowa


Mamy z Zosią wielką przyjemność brać udział w projekcie ManuEla :-)
ManuEla to kolekcja ubranek, którą wymyśliła cudowna i twórcza Alicja z ManuShop, tkaninę zaprojektowała Ela Wasiuczyńska, a my z Zosią zrobiłyśmy małą sesję. I doskonale się przy tym bawiłyśmy.
Tak, tak - dobrze usłyszeliście. Ela Wasiuczyńska. Ta, która namalowała Pana Kuleczkę, a książki z jej ilustracjami na pewno stoją na waszych półkach :-)

Jak wiecie, staram się unikać reklam na blogu, ale w tym przypadku, to jest dla mnie coś więcej. To współpraca z osobami, które są mi bliskie i które chętnie będę wspierać swoją pracą.
Poprosiłam też Alicję o kilka słów i oto, co mi powiedziała:

Manu to młoda polska marka, która powstała w odpowiedzi na niepohamowaną potrzebę pokolorowania kawałka świata. Przynajmniej tego w najbliższym zasięgu.
Uzależnienie od koloru i niepokorne pomysły, których nie dało się w żaden sposób zagłuszyć, pchnęły mnie w stronę projektowania i wytwarzania odzieży. Dodajmy do tego przyrodę bombardującą inspiracjami i mamy przepis na Manu.
Osobisty wentylek do wypuszczania na świat wizji kłębiących się pod powiekami.
A kosmos nam sprzyja.
Kosmos wie dokładnie, w którą stronę popychać małe, ludzkie koraliki, aby szczęśliwie się zderzały wytwarzając iskrę.
Na skutek takiego zderzenia z Elą Wasiuczyńską - znaną polską malarką i ilustratorką książek dla dzieci - powstała najnowsza letnia kolekcja - MANUEla. 
Ela wypuściła spod pędzla fantastyczny projekt tkaniny, pulsujący intensywnym turkusem, soczystą zielenią i energią lata. Z tej tkaniny stworzyliśmy ubrania dla małych i dużych, dla wszystkich, którzy mają odwagę zanurzyć się w kolorze.

Zosi najbardziej do gustu przypadła długa spódnica i głównie w niej chciała być fotografowana. Jak widać można w niej swobodnie biegać, skakać i buszować w trawach. W kolekcji znajdziecie też sukienki, bluzeczki, krótkie spódniczki i leginsy. Tkanina jest bardzo miękka i wygodna. Mandalowo-kwiatowe wzory urokliwe i dziewczęce.

A ja, robiąc te zdjęcia, też poczułam się koralikiem popchniętym w odpowiednią stronę. Dziękuję Ci Alu za to doznanie.

Ubranka możecie kupić w sklepie MANU. (tu KLIK).

Zdjęcia zrobiłam na Mazurach Garbatych, w magicznym miejscu, o którym możecie przeczytać w poprzednim poście.
















Łubiny, maki i bzy

Łubiny, maki i bzy


Coraz trudniej wraca mi się do miasta.
Coraz trudniej...

Tutaj nie słychać świata ludzi.
Słychać inny świat.
Kiedy wstaję o 4 rano, żeby wyjść z aparatem na łąkę, rejwach jest, aż miło. Klekoczą, kukają, świergoczą. Śmieję się do siebie, że mi pobudzą motyle.
Po jednej stronie wzgórza wstaje słońce, po drugiej wycofuje się burzowa chmura.
Na ich styku wybucha tęcza.
Piękne sarny przebiegają mi drogę.
Świat ludzi śpi, ten jest w apogeum rozkwitu.

Rano wychodzę boso przed dom. Chodzę z kubkiem kawy po ciepłej ziemi. Pochylam się nad piwoniami wielkimi, jak główka dziecka. Patrzę, jak słońce wędruje przez wieś. Głaszczę tutejsze koty.
Robię placki z truskawkami, zmywam, zamiatam, przytulam i się śmieję. Wszystko płynie bez żadnego napięcia. Słodycz.
Popołudniu zasypiam na kocu.
Czuję, jak wszystko żyje.

Łubiny, maki i bzy wyznaczają dawne domostwa. Nic po nich nie zostało, tylko te kwiaty.
I pamięć.
Zrywamy z Zosią bukiet i wspólnie układamy mandalę. Chłopaki czytają, potem skręcają rowery.
Jedziemy głęboko w las.
Puszcza jest niewyobrażalnie piękna.
Niewyobrażalnie.

Idę piaszczystą drogą przez wieś pożyczyć coś od sąsiadki.
I czuję się tak, jakbym od zawsze chodziła tą drogą...do sąsiadki...na kawę...popołudniu...kiedy słońce miękko kładzie się na łąkach... w długiej spódnicy...z zakurzonymi stopami.
Idę, jak te kobiety, które tu żyły. Przede mną. I po których zostały łubiny, maki i bzy.
Idę z nimi i za nie.

I coraz trudniej wraca mi się do miasta.
Coraz trudniej...

Ostatnie cztery, całkowicie magiczne, dni, spędziliśmy w cudownym miejscu, jakim są Zawady Oleckie.
W Domku na Górce (tu KLIK). Jeżeli czytacie mojego bloga regularnie, to wiecie, że już tam byliśmy. I to nie raz. I nie raz wrócimy. TU, TU i TU możecie zobaczyć poprzednie relacje.



































Copyright © 2016 Joanna w Kolorze , Blogger