3 urodziny i szukanie równowagi
Blog ma już 3 lata!
Cieszę się, że mogę być z Wami, a Wy ze mną.
Oczywiście będę prezenty ode mnie dla Was, jak co roku :-)
Ale o tym na końcu posta.
Zaczął się rok szkolny, a z nim, nie do końca zapraszana, pojawiła się gonitwa.
Staram się z nią nie walczyć, nie złościć się na nią, ale zrozumieć, dlaczego tak jest.
I usprawnić.
Bo my nieustannie balansujemy.
Szukamy równowagi.
Renegocjujemy zasady.
Układamy na nowo.
Pilnujemy, aby szalka "dawania" nie była zbyt przeciążona. Żeby ta od "brania" nie stała cały czas pusta.
Zwalniamy i przyspieszamy.
Rezygnujemy, wznawiamy, wymieniamy się.
Pewne rzeczy nie znoszą pośpiechu - uprawianie ogrodu, uprawnianie miłości, czytanie, płakanie, urodziny przyjaciółki, rodzenie dzieci, medytowanie, spacery po parku, rozmowy o życiu...
Chcemy żyć wolniej, ale nie zawsze się da.
I nie zawsze jest sens powstrzymywania silnego strumienia życia.
Rodzaj gonitwy zmienia się wraz z wiekiem dzieci, ich potrzebami, naszymi możliwościami i chęciami.
Teraz jest tak:
Odwożenie, przywożenie, czekanie 3 razy w tygodniu na zajęciach dodatkowych.
Kombinowanie czym by tu zająć 3-latkę, gdy 8-latek kopie piłkę. Znużenie tym czekaniem wynagradzane szerokim uśmiechem szczęścia.
Zapinanie pasów w fotelikach po raz tysięczny każdego dnia.
Kupowanie, gotowanie, zebrania w szkole, przedszkolu, wspólnocie, pracy...
Konferencje, szkolenia, egzaminy, lekcje...
Żeby w tym wszystkim być ze sobą, nauczyliśmy się odmawiać.
Sobie i dzieciom.
Odmawiamy kolejnych atrakcyjnych, dodatkowych zajęć, nie jeździmy dalej niż zarys naszej dzielnicy - szkoła, przedszkole, basen, piłka, tańce mają być blisko, nawet kosztem tego, że nie są najlepsze w mieście ;-), nie jeździmy na kuszące, ale nic nie dające szkolenia, nie szukamy już w piątkowym dodatku GW, co ciekawego dzieje się na mieście, nie musimy być w kinie co tydzień, omijamy facebooka, unikamy długich zakupów, w weekendy lubimy robić "nic", ambicje i ego trzymamy na wodzy.
W głowie i sercu pilnujemy naszych priorytetów.
A Wy?
Jak szukacie równowagi w swoim życiu?
Jakie są Wasze sposoby na uważne życie w tej gonitwie?
Napiszcie, jak to wygląda w Waszych rodzinach, jakie macie doświadczenia, wypracowane metody, podejście. Co Wam nabija bateryjki?
Wśród autorek i autorów komentarzy rozlosuję wspaniałą książkę o kobiecej duchowości "Księga życia kobiety" Joan Borysenko.
Na Wasze opowieści czekam do 10 października.
Bardzo Was zapraszam i bardzo Was pozdrawiam.
Cieszę się, że mogę być z Wami, a Wy ze mną.
Oczywiście będę prezenty ode mnie dla Was, jak co roku :-)
Ale o tym na końcu posta.
Zaczął się rok szkolny, a z nim, nie do końca zapraszana, pojawiła się gonitwa.
Staram się z nią nie walczyć, nie złościć się na nią, ale zrozumieć, dlaczego tak jest.
I usprawnić.
Bo my nieustannie balansujemy.
Szukamy równowagi.
Renegocjujemy zasady.
Układamy na nowo.
Pilnujemy, aby szalka "dawania" nie była zbyt przeciążona. Żeby ta od "brania" nie stała cały czas pusta.
Zwalniamy i przyspieszamy.
Rezygnujemy, wznawiamy, wymieniamy się.
Pewne rzeczy nie znoszą pośpiechu - uprawianie ogrodu, uprawnianie miłości, czytanie, płakanie, urodziny przyjaciółki, rodzenie dzieci, medytowanie, spacery po parku, rozmowy o życiu...
Chcemy żyć wolniej, ale nie zawsze się da.
I nie zawsze jest sens powstrzymywania silnego strumienia życia.
Rodzaj gonitwy zmienia się wraz z wiekiem dzieci, ich potrzebami, naszymi możliwościami i chęciami.
Teraz jest tak:
Odwożenie, przywożenie, czekanie 3 razy w tygodniu na zajęciach dodatkowych.
Kombinowanie czym by tu zająć 3-latkę, gdy 8-latek kopie piłkę. Znużenie tym czekaniem wynagradzane szerokim uśmiechem szczęścia.
Zapinanie pasów w fotelikach po raz tysięczny każdego dnia.
Kupowanie, gotowanie, zebrania w szkole, przedszkolu, wspólnocie, pracy...
Konferencje, szkolenia, egzaminy, lekcje...
Żeby w tym wszystkim być ze sobą, nauczyliśmy się odmawiać.
Sobie i dzieciom.
Odmawiamy kolejnych atrakcyjnych, dodatkowych zajęć, nie jeździmy dalej niż zarys naszej dzielnicy - szkoła, przedszkole, basen, piłka, tańce mają być blisko, nawet kosztem tego, że nie są najlepsze w mieście ;-), nie jeździmy na kuszące, ale nic nie dające szkolenia, nie szukamy już w piątkowym dodatku GW, co ciekawego dzieje się na mieście, nie musimy być w kinie co tydzień, omijamy facebooka, unikamy długich zakupów, w weekendy lubimy robić "nic", ambicje i ego trzymamy na wodzy.
W głowie i sercu pilnujemy naszych priorytetów.
A Wy?
Jak szukacie równowagi w swoim życiu?
Jakie są Wasze sposoby na uważne życie w tej gonitwie?
Napiszcie, jak to wygląda w Waszych rodzinach, jakie macie doświadczenia, wypracowane metody, podejście. Co Wam nabija bateryjki?
Wśród autorek i autorów komentarzy rozlosuję wspaniałą książkę o kobiecej duchowości "Księga życia kobiety" Joan Borysenko.
Na Wasze opowieści czekam do 10 października.
Bardzo Was zapraszam i bardzo Was pozdrawiam.