W świecie dobroci - Kooperatywa Grochowska
To już chyba ze 2 lata. Może odrobinę dłużej. Tak, tak - 2 lata i 3 miesiące.
Dwa lata odkąd należę do spożywczej Kooperatywy Grochowskiej.
I dwa lata odkąd jestem od niej uzależniona :-) Kooperatywa jest nieodłączną częścią życia naszej rodziny. Cotygodniową wyprawą po dobroci. Otwieraniem lodówki z pytaniem: "jest jogurt z Koo? Nie ma? O nie! On jest najlepszy! Mamo, kup następnym razem bardzo dużo."
W Kooperatywie sami organizujemy sobie zakupy, sami po nie jeździmy, sami je pakujemy i sami je wydajemy innym kooperantom w dniu odbiorów. Szukamy uczciwych, lokalnych producentów żywności. Od nich kupujemy jedzenie bez chemii i dziwnych dodatków. Wszystko ze zrównoważonych upraw i hodowli.
Warzywa, owoce, nabiał, jajka, oliwy, miody, przetwory, grzyby, czekolady, mięso. Kasze, strączki, mąki, kaszki dla dzieci.
A jak mamy taką fantazję, to i skarpetki lub ciuchy (żywioł kobiecy jest bardzo silny w Kooperatywie :)
I kiedy gotuję rosół mam pewność, że warzywa od Krzyśka są zdrowe, a kura od pani Jadzi nie karmiona antybiotykami. Kiedy jem chleb, to wiem, że nie ma w nim nic, prócz ziaren i dobrej jakości mąki. Oraz serca Tomka, który go dla nas piecze.
Kiedy przegotowuję sałatę z liści i ziół od naszych obłędnych dostawców, to pachnie w całym domu. A za pomidory i czereśnie od Ady i Bartka jestem w stanie wiele dać. Naprawdę wiele!
Kiedy zajadam się organiczną czekoladą od Ani, to jest już pełnia szczęścia.
Każdy produkt jest dla mnie związany z konkretnym człowiekiem. Z jego pracą i wysiłkiem. To zupełnie inna perspektywa.
Zdrowe i smaczne jedzenie jest oczywiście ważne, ale dla mnie istotny jest jeszcze jeden element.
Jesteśmy społecznością. Wspólnotą. Grupą.
Pracujemy razem. Razem ustalamy zasady naszego działania. Raz jest łatwiej, raz trudniej, bo każdy z nas jest inny, ale zawsze się dogadujemy. To wielka wartość.
Moja społecznikowska dusza ma tu szansę na rozwój :-) Warunkiem przynależności do Kooperatywy jest przepracowanie na jej rzecz 3 godzin w miesiącu. Bycie w niej i tworzenie jej jakości. To nie sklep, do którego wchodzę, kupuję i wychodzę. To jest coś znacznie więcej. Trzeba wewnętrznej decyzji, żeby chcieć ją współtworzyć - poświęcić swój czas, pomysły, energię.
Ale zyskuje się bardzo dużo!
W tym roku, prócz działań w Kooperatywie, przystąpiłam jeszcze do RWS-u, czyli Rolnictwa Wspieranego przez Społeczność. "Mój" RWS to ten (klik). Poczytajcie koniecznie, bo idea jest obłędna.
A ja przez te dwa lata, prócz dostępu do wyśmienitego jedzenia, zaspokajania swoich społecznych potrzeb, zyskałam wspaniałych, serdecznych sąsiadów (Andrzeju - ukłony!) i kilka cudownych przyjaciółek.
Ale to już inna opowieść, którą może kiedyś Wam opowiem...
Opowieść tak smaczna, jak nasze jedzenie :-)
A może ktoś z moich warszawskich (grochowskich, saskich, gocławskich, bródnowskich, z Targówka - stamtąd do nas najbliżej) czytelników ma ochotę do nas dołączyć?
Zapraszamy!
Trzeba się zgłosić przez Facebooka (napisać wiadomość) TU (klik)
TUTAJ jest nasza strona ze wszystkimi informacjami.
A na Instagramie TUTAJ możecie zobaczyć migawki z życia Kooperatywy - moje i Magdy - koleżanki z Koo.
TUTAJ możecie poczytać o idei kooperatyw.
A TU (klik) wywiad z naszą założycielką - Anią Urbańską.
A może w Waszych miastach należycie do takich inicjatyw? Dajcie znać.
I do zobaczenia na odbiorach! :-)
Ale super inicjatywa. Zazdroszczę bardzo. W moim mieście niestety brak.
OdpowiedzUsuńI u mnie nie ma :(
OdpowiedzUsuńCudowna inicjatywa OdpowiedzUsuń
Mam przyjemność być z Asią w tej kooperatywie. I myślę, że gdybym mieszkała w miejscu, gdzie czegoś takiego nie ma, to spróbowałabym sama założyć. Kooperatywy właśnie tak powstają, oddolnie, bezkosztowo :) Członkowie tych istniejących na pewno chętnie podzielą się wiedzą, doświadczeniem i kontaktami do sprawdzonych dostawców.
OdpowiedzUsuńOtóż to :)
UsuńGenialne! Ide zawiadomic Warszawianke. Mozna jakos obejsc FB, wiem, ze ona nie ma konta.
OdpowiedzUsuńBez FB się nie da, wszystkie zamówienie tam się odbywają. Tak jest najsprawniej jednak.
UsuńI sfiksowalam na glazurze podlogowej. Taka mial moj ukochany sklep SPOLEM!
OdpowiedzUsuńKaczko, to blok z lat 50. Wcześniej była tam przychodnia, do której chodziłam z Antkiem :)
UsuńCudo! :-)
UsuńNo a zdjecia po prostu MIOD!
Cudowne zdjęcia i bardzo prawdziwy opis! Taka właśnie jest ta nasza kooperatywa :)
OdpowiedzUsuńTak :) I dziękuję!
Usuń